24 kwietnia 2014

Jeszcze słów kilka o koszyczkach i święceniu

W czasie Świąt nie zaglądałam więc post z pewnym poślizgiem, ale nic nie stracił z aktualności.

W Wielką Sobotę staropolskim obyczajem wszyscy pędzą z koszyczkami wypchanymi po brzegi aby je poświęcić. Czego tam nie ma! Od tradycyjnych jajek, kiełbasy, soli czy chleba ludzie święcą np nutellę  ale nie o tym ma być ten post.
Idąc z czwórką dzieci i tylomaż koszyczkami wspominałam jak to było, kiedy miałam jedno dziecko. Najstarsza córka miała wtedy rok i dopiero uczyła się chodzić. Ja oczywiście sama, z dużym koszem dla domu plus mały koszyczek córci. Tłok, gwar i ja z małym dzieckiem - hardcorn. Ania uparła się spróbować baranka, więc zanim ksiądz poświęcił wiktuały to biedak nie miał już głowy. Ja cała mokra i zmęczona miałam dość.
Teraz poszłam na spokojnie, każde pilnowało swojego koszyka, a najmłodszą dwulatką wszyscy się opiekowali. Co to jednak znaczy praktyka ;-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz