8 grudnia 2013

Ehhhh...czyli samotność i odpowiedzialność

Dzieci znowu chore, już od 2 miesięcy właściwie wychodzę tylko na szybkie zakupy bo młodsze dzieci chorują. Od wczoraj znowu katar i kaszel. Mąż przyjechał, postawił bańki ale znowu dziś w nocy wyjeżdża a ja zostaję sama z odpowiedzialnością za dom, dzieci, codzienne obowiązki.

Mam doła, akumulatory mi siadły. Wiem, wiem są dużo gorsze problemy...tylko, że jak człowiek tak się zamknie to już nic innego nie widzi. Jeszcze gdybym miała koleżankę, taką psiapsiółę od serca co to można wszystko powiedzieć, ponarzekać...dobrze, że są przyjazne Dusze w necie, którym można się wywnętrzyć i powiedzieć więcej niż wie rodzina. Poradzą, pomogą, wesprą dobrym słowem i przynajmniej człowiek nie czuje się taki sam. Dziękuję, że jesteście

21 września 2013

Telefon

Siadłam przed komputerem, odpaliłam telefon voip i razem z M otworzyliśmy piwo. Pogadaliśmy tak od serca a teraz on świętuje z kolegami imieniny a ja...cóż pewno pogadam z nim jutro...znowu przez telefon ehhh... :-(

Tak myślę ile to minut, godzin, dni przegadaliśmy w swoim życiu przez telefon...chyba więcej niż w realu :-o
Najpierw przez stacjonarny on w domu rodzinnym, ja tu. Aby się połączyć to już był sukces!  To w czasach narzeczeńskich. Potem chwilę razem i znowu wyjazdy. Kupiliśmy alcatela, na dzisiejsze czasy straszna cegła :-D ale my cieszyliśmy się, że mamy ze sobą kontakt. Potem mąż nabył simensa uuuu to już był full wypas a ja kupiłam sobie kultową nokię 3310 , no teraz to już byliśmy cywilizowani ludzie ;-).
Potem było jeszcze kilka innych telefonów, ale teraz to już żaden szpan więc chwalić się nie będę

 

17 września 2013

Schizofrenia - choroba słomianych wdów

Był i pojechał. Właściwie jakby go nie było. Wczoraj umyłam szklankę, z której pił kawę, dziś wyprałam  skarpetki i podkoszulki, w których chodził w Polsce i już go nie ma. Znowu 3 miesiące czekania.

Tęsknię i czekam, źle mi, że go nie ma ale w czasie jak był były chwile kiedy myślałam - niech już jedzie zrobię sobie po swojemu, tak jak zwykle...Albo gdy mówił do dzieci, że teraz to on ich wychowa myślałam - kiedy! przez ten jeden tydzień?
To rodzaj schizofrenii charakterystycznej dla większości słomianych wdów, nauczyłyśmy radzić sobie na co dzień same i drażni nas jak ktoś się w to wtrąca...co najmniej jak upierdliwa teściowa ;-)

I znowu wróciła codzienność, czyli to, że jestem sama z dziećmi, obowiązkami, domem, załatwieniami. To jest moja codzienność choć powinno być...:-(


5 września 2013

Radość i łzy

Jutro mąż będzie już jechał...bardzo się cieszę ale...wiem, że każda chwila razem będzie nas przybliżać do rozstania. A to będzie bolało...



29 sierpnia 2013

Odliczamy...

Słomianą wdową jak pisałam jestem od dawna, ale mąż wracał na weekendy. Nie było go więc 5-6 dni ale mnie wydawalo się i tak bardzo dużo. Teraz nie ma go już 3 miesiące...jest szansa, że za tydzień przyjedzie...tylko tydzień!

21 sierpnia 2013

Koniec wakacji

Oj zbliża się dużymi krokami koniec wakacji. Będzie mnie może więcej na necie bo starszaki do szkoły to więcej czasu dla siebie ale i zacznie się wcześniejsze wstawanie, a potem palenie w piecu...zima, której nie lubię. Długie ciemne wieczory sama...
Cieszę się więc końcówką lata i ostatnimi pewno ciepłymi dniami

11 sierpnia 2013

Abfluss der Badewanne

Mąż dzwoni i mówi
- Popatrz w słowniku jak pisze się po niemiecku korek do wanny?
Ja zdziwiona pytam:
- Po co ci to?

Męża kilka dni przeniesiono na inny hotel. Wchodzi do łazienki i uszczęśliwiony widzi wannę. Przeważnie wszędzie są prysznice, więc wanna to rarytas, szczególnie dla kogoś kto lubi się relaksować dłuuuugą kąpielą jak mój mąż. Szczęśliwy leci do sklepu po mleczko, żeby porządnie umyć wannę. Wszystko umyte i gotowe, można nalewać wodę i...okazuje się, że nie ma nigdzie korka do wanny.

- Muszę wiedzieć jak się nazywa, żeby umieć w sklepie powiedzieć o co mi chodzi!
- Abfluss der Badewanne

28 lipca 2013

Wakacje!

Nie ma mnie w necie, bo wakacje. Dom, dzieci...więc trzeba je czymś zająć. A po za tym jak jestem sama to często jedżdżę do rodziców i tak korzystam z uroków lata



10 lipca 2013

Zdjęcie musi wystarczyć!

Mąż przysłał mms ze swoim zdjęciem, 5-letni syn zabrał mi komórkę i powiedział, że idzie spać z tatusiem...:-(


8 lipca 2013

Świece przynoszą mi pecha!

Siedzę na balkonie, kolo mnie palą się świece. Dziś urodziny mojego męża...
Nigdy nie mieliśmy kolacji przy świecach, choć kilka razy próbowałam. Pierwszy raz jeszcze przed ślubem. Zrobiłam placki ziemniaczane z sosem pieczarkowym, kupiłam świece, nakryłam elegancko stół...mąż, a jeszcze wtedy narzeczony zadzwonił, że nie da rady przyjechać, bo zwożą siano. Drugi raz na pierwszą rocznicę ślubu...i znowu się nie doczekałam, bo w pracy awaria i trzeba zostać. Probowałam kilka razy ale jakoś nigdy kolacja nie doszła do skutku.
Te świece kupiłam na 2 dni przed tym jak dowiedziałam się, że mąż wyjeżdża i nie będzie Go ani na Jego urodzinach, ani na imieninach dzieci, ani na rocznicy ślubu, ani na moich urodzinach...
Kolacja przy świecach to nam tylko w wigilię wychodzą ;-)


7 lipca 2013

Samotna niedziela!

Niedziela, kolejna samotna bez męża, już czwarta...jeszcze pięć zanim Go zobaczę.
Dziś przynajmniej sporo porozmawialiśmy. Jutro Jego urodziny, gdyby był pewno byśmy świętowali a tak to tylko samotne piwko!

30 czerwca 2013

Oj biedny!

Mąż tęskni, bardzo. Wyczuwam to z Jego rozmów przez telefon. I trudno Mu się dziwić. Ja też tęsknie ale zostałam wśród swoich znajomych, rodziny, dzieci, w swoim domu...a On tam sam z nowymi ludźmi, pracą, w nowym miejscu...i nawet języka nie zna. Oj biedny!

28 czerwca 2013

Wakacje!

Zaczęły się wakacje! Normalnie zawsze bardzo się na nie cieszyłam, można dlużej pospać, nie trzeba dzieci gonić do lekcji...Tylko, że co to za frajda jak M nie będzie? Całe wakacje sama? :-(


26 czerwca 2013

Wiecej jeść!

Postanowiłam pilnować się z jedzeniem i to nie dlatego, że za dużo jem ale za mało. Rano śniadanie, a po co...herbata i tyle, bo przecież niedługo obiad. Na obiad zupę co została po dziecku...drugie danie już zimne to nie jem. Na kolacje...
Nigdy nie lubiałam gotować a teraz mi się po prostu nie chce

22 czerwca 2013

Mama ma przeczucie!

Moja mama chyba wie, że weekendy są dla mnie najtrudniejsze i postanowiła mnie odwiedzić. Miałam co prawda inne plany - balkon, piwo, świece i myślenie o M...ale skończyło by się to pewno płaczem, a tak poplotkujemy o znajomych i rodzinie ;-)

PS Dzwonił mąż i pogadaliśmy od serca nie bacząc na koszty! Tego mi było trzeba!

21 czerwca 2013

...jeszcze był...

Tydzień temu mąż jeszcze był. Już było wszystko pozałatwiane, dograne, a torby spakowane ale jeszcze był.
Już wiedzieliśmy co nas czeka ale jeszcze był. Wieczorem gdy już dzieci pousypiały siedliśmy na balkonie, nic nie mówiliśmy, bo każda wzmianka o wyjeździe powodowała łzy.

Dziś...

Tęsknię!

19 czerwca 2013

Już nie płaczę...

Już nie płaczę, zaczął się nowy tydzień a z każdym dniem coraz bliżej do zjazdu. Zresztą w tygodniu nauczona jestem radzić sobie sama, najgorsze są weekendy.
Musimy jeszcze pomyśleć nad kontaktem, bo rozmowy z roomingiem niedługo przekroczą spodziewaną wypłatę. Najlepszym rozwiązaniem byłoby gdyby T miał laptopa z wifi.

17 czerwca 2013

Nagły wyjazd

Jestem słomianą wdową od 8 lat. Mąż wyjechał tylko na trochę, aby się odrobić...i tak zostało do dziś.
Tyle, że dotąd byłam słomianką tylko w tygodniu, a na weekendy mąż wracał. We wtorek zadzwonił, że w sobotę wyjeżdża za granicę.
Załatwianie formalności, badań, zaświadczeń, pakowanie i w sobotę w południe odwożę go na autobus...wracam do domu, takiego pustego, choć przecież mamy czworo dzieci...
Kolacja, mycie i śpią a ja dopiero teraz mogę pozwolić sobie na płacz. Niby jestem przyzwyczajona, zaprawiona w bojach ale jednak zawsze był w Polsce a teraz 1000 km ode mnie i domu.

11 czerwca 2013

Codzienne życie

W ciągu dnia sobie radzę, dzieci i związane z nimi obowiązki, pranie, sprzątanie, gotowanie...
Wieczorem rozgardiasz i bieganina, mycie, modlitwa i...ufff każde w swoim łóżku.
Cisza...tyle, że aż brzęcząca w uszach bo sama i samotna...

10 czerwca 2013

Samotność i tęsknota

Noc, na zegarze 1.00...jeszcze 4 godziny. Zasypiam płytkim, niespokojnym snem. Znowu spoglądam na wyświetlacz 3.30 jeszcze godzina...mocniej przytulam się do męża aby poczuć dotyk skóry, oddech, zapach.
Dzwięk budzika - wstajemy! Na stole w kuchni przygotowane ubrania, słoiki z jedzeniem. Wyciągam wędlinę, chleb, robię kanapki. Mąż robi herbatę do termosu i kawę do kubków. Jeszcze chwila razem...ale już tęsknię.
Podjeżdża samochód, pocałunek i już Go nie ma ...